Powoli
zamykasz ekran swojego służbowego laptopa, zerkając przy tym na zegar wiszący
na ścianie. Jest już grubo po godzinie dziewiętnastej. Oznacza to, iż od
dobrych trzech godzin powinnaś być w domu. Zamiast tego szukałaś wymówki, by
zostać jeszcze trochę dłużej. Zdążyłaś nadrobić chyba wszystkie zaległości w
papierach. Odpisałaś też na te maile, na które miałaś odpisać przed dwoma
dniami. Przynajmniej nie będziesz musiała kolejny dzień z rzędu słuchać
marudzącego prezesa, który podobno ma dość swoich leniwych pracowników. Ciebie jeszcze
jakoś toleruje. Może dlatego, że w rzeszowskim oddziale firmy pracujesz dopiero
od pół roku. Nie zdążyłaś mu jeszcze podpaść. Ponoć jesteś jego ulubienicą.
Pewnie dlatego, że byłaś w stanie załatwić najlepsze miejsca na całym
Podpromiu. A może dlatego, że dostałaś tą pracę po znajomości.
Zarzucasz na
ramiona zimowy płaszcz. Szyję otulasz szalikiem. Do torebki zgarniasz szybko
telefon oraz kluczyki od domu. Opuszczając biuro żegnasz stróża ciepłym
uśmiechem, którego nie odwzajemnia. Wychodzisz na dwór, a mroźny wiatr
natychmiast wpycha się we wszystkie zakamarki, które nie zostały wystarczająco
dobrze osłonięte. Przeklinasz w myślach swój głupi samochód. Nie odpalił tego
ranka. Podobnie z resztą jak dwa dni, czy trzy dni temu. Zmuszona jesteś więc
udać się na przystanek autobusowy, gdzie zapewne spędzisz pół godziny w
oczekiwaniu na transport do domu. Nie chcesz dzwonić po taksówkę. Przyjechałaby
zbyt szybko, a przecież nie chcesz jeszcze wracać do domu.
Robisz pierwsze,
niepewne kroki w śniegu, który padał dziś przez cały dzień. Żałujesz, że
zdecydowałaś się na kozaki na obcasie. Ostrożnie przemierzasz parking. Nie
dostrzegasz mężczyzny, który bacznie ci się przygląda, a jego usta zdobi
szczery uśmiech. Śmieje się pod nosem, gdy o mały włos nie wywijasz orła, przy
czym przeklinasz siarczyście.
- Hej Paula –
woła ciebie w końcu. Widząc jego rozbawioną minę masz ochotę powiedzieć co
myślisz o Bułgarach, którzy obserwują cierpienie biednej kobiety, ale zamiast
tego prychasz pod nosem i idziesz dalej przed siebie.
Słyszysz cichy
szum silnika. Chwilę później samochód zatrzymuje się obok ciebie, a szyba
opuszcza się powoli.
- Podrzucę
ciebie do domu. Przecież nie będziesz sama wracać w taki mróz.
- Dzięki, ale
jakoś dam radę.
Chłopak mruczy
pod nosem coś o kobietach i ich chorym poczuciu niezależności. Nie wie, że jest
jeszcze kilka innych powodów, dla których wolałabyś nie wsiadać do jego
samochodu. Patrzy jednak na ciebie tym spojrzeniem, któremu nie potrafisz
odmówić. Niechętnie otwierasz drzwi i zajmujesz miejsce pasażera. W samochodzie
panuje przyjemne ciepło, więc starasz się nie żałować swojej decyzji.
- Co ty tu
robisz? – Pytasz, kiedy wyjeżdżacie na zaśnieżone, rzeszowskie ulice.
- Mieszkam
przecież niedaleko. Nie mogłem pozwolić byś wracała sama.
Rozpoznajesz w
jego głosie tę chłodną nutę, kiedy myśli o nim. Twoim narzeczonym. Osobie,
która już wielokrotnie ciebie raniła, a mimo to w dalszym ciągu jesteście
razem. Nikolay jest twoim prawdziwym przyjacielem. Poznaliście się kilka
miesięcy temu, ale od razu zaczęliście nadawać na tych samych falach. Teraz nie
było rzeczy, której byście o sobie nie wiedzieli.
- Przecież
wiesz, że on tego nie robi specjalnie – starasz się jakoś wytłumaczyć brak
swojego chłopaka o tej godzinie w Rzeszowie. – Obowiązki.
- Ty się Paula
chyba nigdy nie zmienisz – stwierdza Nikolay z rezygnacją, hamując delikatnie
przed skrzyżowaniem. – Ale może to dobrze, że ciągle w niego wierzysz.
Jesteś
wdzięczna, iż nie użył słowa kochasz,
którego tak panicznie się boisz. Dalsza droga do twojego domu mija wam na
rozmowie o zbliżającej się, decydującej fazie rozgrywek siatkarskiej PlusLigi.
Bułgar również żali się, iż nie udało się jego drużynie narodowej dostać na
igrzyska olimpijskie. Ten temat pewnie jeszcze długo będzie wracał. Bo niby jak
mogłaś mu pomóc przez jeden wieczór, który jakimś cudem dla niego znalazłaś? A
właściwie to on mógł odpocząć od treningów i wypić razem z tobą butelkę
dobrego, słodkiego wina.
- W przyszłym miesiącu odwiedza mnie brat – chwalisz się. – Będziesz musiał go poznać. Nie ma
takiego drugiego Cichonia na świecie.
- Jeden,
wymagający specjalnej troski, siedzi już obok mnie. Nie wiem, czy chcę poznawać
drugiego.
Po raz
pierwszy od dłuższego czasu zdobywasz się na szczery śmiech. Nie protestujesz
też, kiedy Nikolay zjeżdża do pobliskiej restauracji McDonald’s. Na drive’ie
zamawiacie dwie karmelowe latte oraz po kanapce. Nie chcecie wchodzić do
środka. W piątkowy wieczór roiło się tam od wielu, potencjalnych fanów
siatkówki. Co by powiedzieli, gdyby zobaczyli ich razem?
Od jak dawna
interesujesz się siatkówką? Od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś swojego
przyszłego narzeczonego. Ty byłaś w pierwszej klasie liceum, on w ostatniej. Tak
się złożyło, że nauczycielka wychowania fizycznego zmusiła waszą grupę do
obejrzenia rozgrywek szkolnych w siatkówce. Tam wasze spojrzenia spotkały się
po raz pierwszy. Kiedy później spotykaliście się na korytarzach, wymienialiście
między sobą uśmiechy. Aż w końcu, tuż przed grudniową przerwą świąteczną,
zaprosił ciebie na imprezę noworoczną. Nie mogłaś odmówić.
Zaczęliście się
spotykać. Zaczęłaś go wspierać. Zostałaś dziewczyną siatkarza.
Dopijasz swoją
karmelową latte i patrzysz z niechęcią za okno. Znów zaczyna padać śnieg. Jak tak
dalej pójdzie, to zasypie całe miasto. Nie masz ochoty spędzać długich dni w
domu tylko dlatego, że nie jesteś w stanie dojechać do pracy.
- Chyba
powinniśmy już jechać – Nikolay przerywa milczenie. Niechętnie kiwasz głową. –
Paula, odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Dawaj.
- Dlaczego ty
ciągle z nim jesteś? Przecież go nie kochasz. I przestań się krzywić. Widzę co
się dzieje. Nie jesteś szczęśliwa. Męczysz się. Więc: dlaczego?
- Nie potrafię
go zostawić, Niko. To już osiem lat. Uczucia mogą się zmienić, ale wspomnienia
pozostają na zawsze.
W jednej
chwili zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz w stanie zostawić swojego
narzeczonego. Związałaś się z nim na dobre i na złe. Kiedy przeniósł się do
Rosji – pojechałaś za nim. Gdy zdecydował się grać we włoskim klubie, nie
zastanawiałaś się długo i ruszyłaś za nim. Kiedy cierpiał z powody kontuzji –
podnosiłaś go na duchu. Obiecywałaś, że jeszcze będzie grać i to nie koniec
jego kariery. Nie mógł być. W szczególności, kiedy w 2009 roku wszyscy
usłyszeli o młodym, zdolnym przyjmującym, jakim był Bartosz Kurek.
Odruchowo zaczynasz
bawić się pierścionkiem zaręczynowym.
Mieszkanie mieści
się na jednym z podrzeszowskich strzeżonych osiedli. Na pożegnanie całujesz
przyjaciela w policzek. Ponownie wychodzisz na śnieg i mróz. Otwierasz bramkę
kluczem. Mijasz dozorcę, który próbuje uporać się ze śniegiem. Współczujesz mu,
ale niestety nie masz wpływu na tą beznadziejną pogodę. Ograniczasz się tylko
do mruknięcia pod nosem dobry wieczór.
Mężczyzna uśmiecha się do ciebie mimo wszystko, przez co czujesz się nieco
lepiej.
Wchodzisz na
klatkę schodową. Zaglądasz do skrzynki, w której nie czeka na ciebie ani jeden
list. Nie jesteś zaskoczona tym faktem. Wszystkie rachunki przyszły w
poprzednim tygodniu. Zdążyłaś już je opłacić. Kierujesz swoje kroki na prawo od
windy. Tam bowiem mieszczą się drzwi waszego mieszkania. Te opatrzone numerem
pięć.
Naciskasz na
klamkę. Drzwi nie stawiają oporu. Bartosz jak zwykle zapomina je zamknąć.
- Dlaczego
Penchev przywiózł ciebie do domu?
Wzdrygasz się,
gdy słyszysz głos narzeczonego. Odwieszasz płaszcz, licząc przy tym w myślach
do dziesięciu.
- Pisałam ci
przecież, że mój samochód jest unieruchomiony. Wspomniałam też o tym
Nikolayowi, kiedy dzisiaj rozmawialiśmy. Zaproponował, że przyjedzie.
- Pracę kończysz
o szesnastej – zauważył. – Dochodzi już dwudziesta pierwsza.
- Zostałam
dłużej. Na ulicach jest tyle śniegu, że ciężko jechać powyżej dwudziestu na
godzinę.
- Jasne.
Bartosz wraca
do oglądania filmu w salonie. Ty bierzesz gorący prysznic, zakładasz pidżamę,
kładziesz się do łóżka.
Przez kolejne
godziny nie jesteś w stanie zasnąć. Zbyt wiele myśli kłębi się w twojej głowie.
W końcu bierzesz telefon, wystukujesz szybko wiadomość. Pojedyncza łza spływa
po twoim policzku.
Niko, muszę nauczyć się kochać na nowo. Znalazłam
sposób. Przepraszam.
Nie wiesz, że
Bułgar również nie może zasnąć. Odczytując twoją wiadomość zastanawia się co
odpisać. W końcu ciska telefonem w ścianę. Najnowszy iPhone leży teraz
rozsypany w drobny mak.
Odautorsko: Ktoś chce mnie zabić? Bo ja już sama nie wiem dlaczego startuję z tym opowiadaniem. Nie będzie długie. Coś między 5, a 10 rozdziałów. Poproszę o opinie, adresy Waszych blogów i wszystko inne, co chcecie w komentarzach pozostawić. Byle bym wiedziała, że ktoś czyta :)
Tak mało rozdziałów będzie?
OdpowiedzUsuńWspaniałe.
Uroczy Niko i zazdrosny Bartek, idealne połączenie.
Więc tak, zapraszam serdecznie i czekam na twoje komentarze:
http://jedyna-milosc-jaka-znam.blogspot.com/
http://bez-ciebie-nawet-truskawki-sa-glupie.blogspot.com/
Jejku, zakochałam się! Wspaniały początek, naprawdę. Strasznie zaciekawiłaś mnie dalszymi losami Pauli, Nikolaya i Bartka. :> Informuj mnie na bieżąco, a tymczasem zapraszam do siebie! :D
OdpowiedzUsuńhttp://forgive-me-for-breathing.blogspot.com/