14 stycznia 2016

I - W którymś momencie wszyscy podnosimy wzrok i uświadamiamy sobie, że zgubiliśmy się w labiryncie.

Powoli zamykasz ekran swojego służbowego laptopa, zerkając przy tym na zegar wiszący na ścianie. Jest już grubo po godzinie dziewiętnastej. Oznacza to, iż od dobrych trzech godzin powinnaś być w domu. Zamiast tego szukałaś wymówki, by zostać jeszcze trochę dłużej. Zdążyłaś nadrobić chyba wszystkie zaległości w papierach. Odpisałaś też na te maile, na które miałaś odpisać przed dwoma dniami. Przynajmniej nie będziesz musiała kolejny dzień z rzędu słuchać marudzącego prezesa, który podobno ma dość swoich leniwych pracowników. Ciebie jeszcze jakoś toleruje. Może dlatego, że w rzeszowskim oddziale firmy pracujesz dopiero od pół roku. Nie zdążyłaś mu jeszcze podpaść. Ponoć jesteś jego ulubienicą. Pewnie dlatego, że byłaś w stanie załatwić najlepsze miejsca na całym Podpromiu. A może dlatego, że dostałaś tą pracę po znajomości.
Zarzucasz na ramiona zimowy płaszcz. Szyję otulasz szalikiem. Do torebki zgarniasz szybko telefon oraz kluczyki od domu. Opuszczając biuro żegnasz stróża ciepłym uśmiechem, którego nie odwzajemnia. Wychodzisz na dwór, a mroźny wiatr natychmiast wpycha się we wszystkie zakamarki, które nie zostały wystarczająco dobrze osłonięte. Przeklinasz w myślach swój głupi samochód. Nie odpalił tego ranka. Podobnie z resztą jak dwa dni, czy trzy dni temu. Zmuszona jesteś więc udać się na przystanek autobusowy, gdzie zapewne spędzisz pół godziny w oczekiwaniu na transport do domu. Nie chcesz dzwonić po taksówkę. Przyjechałaby zbyt szybko, a przecież nie chcesz jeszcze wracać do domu.
Robisz pierwsze, niepewne kroki w śniegu, który padał dziś przez cały dzień. Żałujesz, że zdecydowałaś się na kozaki na obcasie. Ostrożnie przemierzasz parking. Nie dostrzegasz mężczyzny, który bacznie ci się przygląda, a jego usta zdobi szczery uśmiech. Śmieje się pod nosem, gdy o mały włos nie wywijasz orła, przy czym przeklinasz siarczyście.
- Hej Paula – woła ciebie w końcu. Widząc jego rozbawioną minę masz ochotę powiedzieć co myślisz o Bułgarach, którzy obserwują cierpienie biednej kobiety, ale zamiast tego prychasz pod nosem i idziesz dalej przed siebie.
Słyszysz cichy szum silnika. Chwilę później samochód zatrzymuje się obok ciebie, a szyba opuszcza się powoli.
- Podrzucę ciebie do domu. Przecież nie będziesz sama wracać w taki mróz.
- Dzięki, ale jakoś dam radę.
Chłopak mruczy pod nosem coś o kobietach i ich chorym poczuciu niezależności. Nie wie, że jest jeszcze kilka innych powodów, dla których wolałabyś nie wsiadać do jego samochodu. Patrzy jednak na ciebie tym spojrzeniem, któremu nie potrafisz odmówić. Niechętnie otwierasz drzwi i zajmujesz miejsce pasażera. W samochodzie panuje przyjemne ciepło, więc starasz się nie żałować swojej decyzji.
- Co ty tu robisz? – Pytasz, kiedy wyjeżdżacie na zaśnieżone, rzeszowskie ulice.
- Mieszkam przecież niedaleko. Nie mogłem pozwolić byś wracała sama.
Rozpoznajesz w jego głosie tę chłodną nutę, kiedy myśli o nim. Twoim narzeczonym. Osobie, która już wielokrotnie ciebie raniła, a mimo to w dalszym ciągu jesteście razem. Nikolay jest twoim prawdziwym przyjacielem. Poznaliście się kilka miesięcy temu, ale od razu zaczęliście nadawać na tych samych falach. Teraz nie było rzeczy, której byście o sobie nie wiedzieli.
- Przecież wiesz, że on tego nie robi specjalnie – starasz się jakoś wytłumaczyć brak swojego chłopaka o tej godzinie w Rzeszowie. – Obowiązki.
- Ty się Paula chyba nigdy nie zmienisz – stwierdza Nikolay z rezygnacją, hamując delikatnie przed skrzyżowaniem. – Ale może to dobrze, że ciągle w niego wierzysz.
Jesteś wdzięczna, iż nie użył słowa kochasz, którego tak panicznie się boisz. Dalsza droga do twojego domu mija wam na rozmowie o zbliżającej się, decydującej fazie rozgrywek siatkarskiej PlusLigi. Bułgar również żali się, iż nie udało się jego drużynie narodowej dostać na igrzyska olimpijskie. Ten temat pewnie jeszcze długo będzie wracał. Bo niby jak mogłaś mu pomóc przez jeden wieczór, który jakimś cudem dla niego znalazłaś? A właściwie to on mógł odpocząć od treningów i wypić razem z tobą butelkę dobrego, słodkiego wina.
- W przyszłym miesiącu odwiedza mnie brat – chwalisz się. – Będziesz musiał go poznać. Nie ma takiego drugiego Cichonia na świecie.
- Jeden, wymagający specjalnej troski, siedzi już obok mnie. Nie wiem, czy chcę poznawać drugiego.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu zdobywasz się na szczery śmiech. Nie protestujesz też, kiedy Nikolay zjeżdża do pobliskiej restauracji McDonald’s. Na drive’ie zamawiacie dwie karmelowe latte oraz po kanapce. Nie chcecie wchodzić do środka. W piątkowy wieczór roiło się tam od wielu, potencjalnych fanów siatkówki. Co by powiedzieli, gdyby zobaczyli ich razem?
Od jak dawna interesujesz się siatkówką? Od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś swojego przyszłego narzeczonego. Ty byłaś w pierwszej klasie liceum, on w ostatniej. Tak się złożyło, że nauczycielka wychowania fizycznego zmusiła waszą grupę do obejrzenia rozgrywek szkolnych w siatkówce. Tam wasze spojrzenia spotkały się po raz pierwszy. Kiedy później spotykaliście się na korytarzach, wymienialiście między sobą uśmiechy. Aż w końcu, tuż przed grudniową przerwą świąteczną, zaprosił ciebie na imprezę noworoczną. Nie mogłaś odmówić.
Zaczęliście się spotykać. Zaczęłaś go wspierać. Zostałaś dziewczyną siatkarza.
Dopijasz swoją karmelową latte i patrzysz z niechęcią za okno. Znów zaczyna padać śnieg. Jak tak dalej pójdzie, to zasypie całe miasto. Nie masz ochoty spędzać długich dni w domu tylko dlatego, że nie jesteś w stanie dojechać do pracy.
- Chyba powinniśmy już jechać – Nikolay przerywa milczenie. Niechętnie kiwasz głową. – Paula, odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Dawaj.
- Dlaczego ty ciągle z nim jesteś? Przecież go nie kochasz. I przestań się krzywić. Widzę co się dzieje. Nie jesteś szczęśliwa. Męczysz się. Więc: dlaczego?
- Nie potrafię go zostawić, Niko. To już osiem lat. Uczucia mogą się zmienić, ale wspomnienia pozostają na zawsze.
W jednej chwili zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz w stanie zostawić swojego narzeczonego. Związałaś się z nim na dobre i na złe. Kiedy przeniósł się do Rosji – pojechałaś za nim. Gdy zdecydował się grać we włoskim klubie, nie zastanawiałaś się długo i ruszyłaś za nim. Kiedy cierpiał z powody kontuzji – podnosiłaś go na duchu. Obiecywałaś, że jeszcze będzie grać i to nie koniec jego kariery. Nie mógł być. W szczególności, kiedy w 2009 roku wszyscy usłyszeli o młodym, zdolnym przyjmującym, jakim był Bartosz Kurek.
Odruchowo zaczynasz bawić się pierścionkiem zaręczynowym.

Mieszkanie mieści się na jednym z podrzeszowskich strzeżonych osiedli. Na pożegnanie całujesz przyjaciela w policzek. Ponownie wychodzisz na śnieg i mróz. Otwierasz bramkę kluczem. Mijasz dozorcę, który próbuje uporać się ze śniegiem. Współczujesz mu, ale niestety nie masz wpływu na tą beznadziejną pogodę. Ograniczasz się tylko do mruknięcia pod nosem dobry wieczór. Mężczyzna uśmiecha się do ciebie mimo wszystko, przez co czujesz się nieco lepiej.
Wchodzisz na klatkę schodową. Zaglądasz do skrzynki, w której nie czeka na ciebie ani jeden list. Nie jesteś zaskoczona tym faktem. Wszystkie rachunki przyszły w poprzednim tygodniu. Zdążyłaś już je opłacić. Kierujesz swoje kroki na prawo od windy. Tam bowiem mieszczą się drzwi waszego mieszkania. Te opatrzone numerem pięć.
Naciskasz na klamkę. Drzwi nie stawiają oporu. Bartosz jak zwykle zapomina je zamknąć.
- Dlaczego Penchev przywiózł ciebie do domu?
Wzdrygasz się, gdy słyszysz głos narzeczonego. Odwieszasz płaszcz, licząc przy tym w myślach do dziesięciu.
- Pisałam ci przecież, że mój samochód jest unieruchomiony. Wspomniałam też o tym Nikolayowi, kiedy dzisiaj rozmawialiśmy. Zaproponował, że przyjedzie.
- Pracę kończysz o szesnastej – zauważył. – Dochodzi już dwudziesta pierwsza.
- Zostałam dłużej. Na ulicach jest tyle śniegu, że ciężko jechać powyżej dwudziestu na godzinę.
- Jasne.
Bartosz wraca do oglądania filmu w salonie. Ty bierzesz gorący prysznic, zakładasz pidżamę, kładziesz się do łóżka.
Przez kolejne godziny nie jesteś w stanie zasnąć. Zbyt wiele myśli kłębi się w twojej głowie. W końcu bierzesz telefon, wystukujesz szybko wiadomość. Pojedyncza łza spływa po twoim policzku.
Niko, muszę nauczyć się kochać na nowo. Znalazłam sposób. Przepraszam.

Nie wiesz, że Bułgar również nie może zasnąć. Odczytując twoją wiadomość zastanawia się co odpisać. W końcu ciska telefonem w ścianę. Najnowszy iPhone leży teraz rozsypany w drobny mak.


Odautorsko: Ktoś chce mnie zabić? Bo ja już sama nie wiem dlaczego startuję z tym opowiadaniem. Nie będzie długie. Coś między 5, a 10 rozdziałów. Poproszę o opinie, adresy Waszych blogów i wszystko inne, co chcecie w komentarzach pozostawić. Byle bym wiedziała, że ktoś czyta :)

2 komentarze:

  1. Tak mało rozdziałów będzie?
    Wspaniałe.
    Uroczy Niko i zazdrosny Bartek, idealne połączenie.
    Więc tak, zapraszam serdecznie i czekam na twoje komentarze:
    http://jedyna-milosc-jaka-znam.blogspot.com/
    http://bez-ciebie-nawet-truskawki-sa-glupie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, zakochałam się! Wspaniały początek, naprawdę. Strasznie zaciekawiłaś mnie dalszymi losami Pauli, Nikolaya i Bartka. :> Informuj mnie na bieżąco, a tymczasem zapraszam do siebie! :D
    http://forgive-me-for-breathing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń