18 stycznia 2016

II - Tak trudno jest odejść - dopóki się nie odejdzie. A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem.

Tej nocy nie możesz spać. Poprzedniego wieczora Bartosz powiedział tobie coś bardzo dziwnego. Musiał powtórzyć to dwa razy, bo za pierwszym nie byłaś pewna, czy dobrze usłyszałaś.
- Chcę by było jak dawniej, Paula. Wiem, że zawaliłem, ale chcę to naprawić. O ile w dalszym ciągu chcesz ze mną być.
Przez ostatni tydzień stałaś się osobą bardzo zamkniętą w sobie. Przestałaś rozmawiać z Nikolayem. On z resztą też przestał do ciebie dzwonić. Najwidoczniej po ostatniej wiadomości od ciebie zrozumiał, że nie posłuchasz jego rad. Nie zostawisz Bartosza. Zaczęłaś wpierać sobie, że jesteś słaba. Wasz związek i całe to uczucie już dawno się wypaliło, a ty w dalszym ciągu wierzysz w coś, co pewnie nigdy się nie wydarzy. Ale nie umiesz go zostawić. Osiem lat to szmat czasu. Przez ten czas zdążyłaś poświęciłaś zbyt wiele żeby teraz to zaprzepaścić.
Budzisz się z potwornym bólem głowy. Zerkasz na miejsce obok siebie. Bartka nie ma w łóżku. Zerkasz na zegarek, który stoi na nocnej szafce. Dochodzi dopiero godzina ósma. Jest sobota. To zdecydowanie za wcześnie na trening, a mecz grają dopiero jutro na rzeszowskiej hali. Odblokowujesz ekran telefonu. Nie ma żadnych nowych wiadomości, ani połączeń.
Powoli podnosisz się z łóżka. Od razu robi ci się niedobrze. Głupie migreny. Już dawno ich nie miałaś, więc nawrót nie jest dobrym znakiem. Marszczysz brwi. Od miesiąca zastanawiasz się czy wszystko jest z twoim zdrowiem w porządku. Nie miałaś jednak czasu by odwiedzić swojego lekarza. Może czas najwyższy nieco o siebie zadbać?
Zakładasz kapcie i idziesz do kuchni. Tam też zastajesz nietypowy widok. Bartek stoi nad patelnią, na której próbuje usmażyć jajecznicę. Kubki z parującą, gorącą kawą stoją już na stole. Tosty czekają, aż zostaną posmarowane masłem. Przecierasz oczy ze zdumienia. Bartosz wstał specjalnie przed tobą, żeby przygotować śniadanie.
- Dzień dobry – mówisz cicho, siadając przy stole i obejmując dłońmi kubek. Nie przypuszczałaś nawet, że Bartek tak poważnie weźmie do siebie tą nagłą obietnicę zmiany.
- Dzień dobry – odpowiada niepewnie, wyłączając gaz pod patelnią z jajecznicą. – Głodna?
Kiwasz potakująco głową.
Już zapomniałaś, jak dobrym kucharzem jest Bartek. Kiedyś gotowaliście wspólnie. Później ten obowiązek spoczął na twoich barkach, aż w końcu oboje staliście się zbyt zajęci. Zaczęliście jeść osobno. Najczęściej na mieście. Tak było szybciej i łatwiej. Bardzo często twój narzeczony zaraz po treningu szedł razem z kumplami to jakiejś restauracji, by porozmawiać o nadchodzącym meczu, lub po prostu spędzić czas w męskim gronie. Przestaliście ze sobą rozmawiać. Kiedy wracał do domu pytał tylko jak było w pracy i czy idziesz dziś na swój trening. Za każdym razem odpowiadałaś półsłówkami. Na palcach jednej ręki możesz policzyć ile razy w ciągu ostatniego roku siadaliście razem z butelką wina i oglądaliście film.
Wszystko w milczeniu.
- Chciałbym zabrać ciebie po śniadaniu w jedno miejsce. – Unosisz pytająco jedną brew. – Mam dla ciebie niespodziankę, a chciałbym zdążyć jeszcze przed treningiem.
- Jasne.
Zaczynasz się denerwować. Bartek nigdy nie lubił niespodzianek i nie widzisz powodu, dla którego nagle miałby zmienić zdanie. Mimo wszystko uśmiechasz się delikatnie. Zaczyna kiełkować w tobie nadzieja, że jednak nie wszystko stracone. Może ta wzajemna obojętność była tylko chwilowa? Po ośmiu latach bycia w związku mógł pojawić się przejściowy kryzys.

Wsiadasz do samochodu. Bartek próbuje jeszcze dokładnie odśnieżyć tylną szybę. Krótki sygnał dźwiękowy oznacza, że dostałaś wiadomość tekstową. Ściągasz rękawiczki i wyjmujesz telefon z kieszeni. Odblokowujesz szybko ekran. Wiadomość od Niko. Mrużysz powieki. W pierwszej chwili chcesz usunąć smsa bez czytania. Po chwili zastanowienia jednak otwierasz okno wiadomości. Bułgar musi koniecznie z tobą porozmawiać. Odpisujesz, że dziś nie jest na to dobry dzień, a po jutrzejszym meczu musisz szybko lecieć na swój trening.
Przez resztę dnia twój telefon milczy.
Bartosz w końcu zajmuje miejsce kierowcy, odpala silnik i ruszacie w podróż przez cały Rzeszów, by po czterdziestu minutach znów znaleźć się na jego obrzeżach. Dzielnica domków jednorodzinnych. Wspaniała okolica. Tuż pod lasem, gdzie jest cicho i spokojnie.
- Co to jest? – Pytasz, kiedy samochód zatrzymuje się przed najbardziej oddalonym z domów. Bartek uśmiecha się tajemniczo. – Co to…
- Dom – odpowiada. Zupełnie tak, jak byś tego nie zauważyła. – Dokładniej rzecz ujmując, jest to nasz dom. Postanowiłem spełnić jedno z naszych marzeń.
- Marzyliśmy o psie, dzieciach, spokojniej starości. A ty ze wszystkich marzeń wybrałeś akurat to? Przecież taki dom kosztuje… - Wymachujesz nerwowo rękoma. – Nawet nie chcę myśleć ile! Kiedy ty go kupiłeś?
Tak często zapominasz, że w mniemaniu Bartosza pieniądze są po to, by je wydawać. Jednak dawno już minęły czasy, gdy kupował tobie prezenty albo kwiaty bez okazji. Ostatnio zapomniał nawet o podarunku na twoje urodziny. A teraz oznajmia, że kupił dom, bo zechciał spełnić jedno z waszych marzeń.
- Już przed przyjazdem do Rzeszowa podpisałem umowę na budowę. Pomyślałem, że przyda nam się w końcu odrobina prywatności,
Z tym musiałaś się zgodzić. W tym mieście siatkówka była czymś wyjątkowym. Znalazło się również kilka fanatyczek, które śledziły Bartka, by dowiedzieć się gdzie mieszka. Jakimś cudem wdarły się na to strzeżone osiedle i zapukały do waszych drzwi. Zrobiłaś mu awanturę. Powiedziałaś kilka gorzkich słów. Ale co miałaś zrobić? Cieszyć się, że trzy nastolatki zechciały wpaść do was na herbatkę?
- Jesteś szalony – stwierdzasz i wysiadasz z samochodu.

Po powrocie do mieszkania czujesz się w nim trochę nieswojo. Jest zdecydowanie za ciasne, z małym, bardzo skromnym ogródkiem. Do tego wszystko urządzone jest nie po twojej myśli. Niestety nie możesz wprowadzić żadnych zmian w nieswoim mieszkaniu. Właściciele zdecydowanie się na to nie zgadzali. Siadasz więc teraz przy kuchennym stole razem z laptopem i zabierasz się za szukanie nowych mebli. Bartek tobie ufa. Wie, że urządzisz wasz wspólny dom w dobrym guście.
Nawet nie zorientowałaś się, kiedy zleciały kolejne dwie godziny. Niewiele brakuje, byś spóźniła się na swój trening. Pakujesz to sportowej torby krótkie spodenki oraz sportowy stanik. Nie sprawdzasz nawet, czy twój samochód odpali. Od razu dzwonisz po taksówkę. Przy okazji ślesz wiadomość do Bartka, by poczekał na ciebie po treningu, to razem wrócicie do domu. Rzecz jasna nie ma nic przeciwko, a ty zaczynasz się zastanawiać, jak długo będzie trwać ta sielanka.
Na Podpromie docierasz piętnaście minut przed czasem. Taksówkarz dokonał rzeczy niemożliwej. Przebił się przez zaśnieżone miasto w dwadzieścia minut. Nawet tobie w normalnych warunkach zajmuje to blisko pół godziny.
Wasza sala treningowa znajduje się na pierwszym piętrze hali Podpromie. W każdą sobotę i środę poświęcasz dwie godziny na szkolenie dziewczyn z pole dance. Jako, że twój ukochany jest siatkarzem – wynajem tej salki kosztuje grosze. Mieści się tutaj sześć rur oraz mała szatnia. Ale przecież nic więcej nie potrzebujesz.
Przebierasz się i zaczynasz rozciągać. Zerkasz w ogromne lustro i natychmiast napotykasz spojrzenie orzechowych tęczówek.
- Hej Niko – witasz się z przyjacielem. – Nie powinieneś być na treningu?
- Zwolniłem się na dziesięć minut – odpowiada sztywno. – Paula, musimy porozmawiać.
- Za dziesięć minut zaczynam zajęcia. Zaraz przyjdą dziewczyny. – Rozkładasz bezradnie ręce. – To nie jest odpowiedni moment.
Bułgar mruczy pod nosem, że ta właściwa chwila na rozmowę nigdy nie nadejdzie. Zapowiada również, że nie wyjdzie, póki go nie wysłuchasz. Uśmiechasz się. Dobrze wiesz, że jest uparty, ale kiedy tylko pojawią się dziewczyny z grupy początkującą i zaczną chichotać na jego widok – natychmiast odwróci się na pięcie i pójdzie w swoją stronę.
- Paula, nie sądzisz chyba, że jeśli zaczniesz mnie unikać, to nagle znów zakochasz się w Kurku. Nawet nie wiem co ja mam wspólnego z twoimi uczuciami!
- Mieszasz mi w głowie, Niko. Każdego dnia powtarzałeś, że powinnam zostawić Bartka, bo jestem przez niego nieszczęśliwa. – Wstajesz z miejsca. Zaczynasz się denerwować. – Może miałeś rację. Byłam nieszczęśliwa. Mój narzeczony przestał zwracać na mnie uwagę. Stałam się dla niego zwykłą współlokatorką, z którą był zmuszony spać w jednym łóżku. Dlatego często spał na kanapie w salonie. Ale zaczęłam szukać problemu w sobie. Ja również zaczęłam go ignorować. Przestałam z nim rozmawiać, bo zaczęłam zwierzać się tobie. Nieświadomie zaczęłam go ranić, więc nic dziwnego, że się ode mnie odwrócił.
Słowa wypowiadasz tak szybko, że nawet nie zdążysz się ugryźć w język. Zadajesz mu cios za ciosem. Wygląda na to, że obwiniasz Nikolaya za wszystko co złe w związku z Bartkiem. Widzisz w jego oczach, iż jest na ciebie wściekły. A mimo to nie odzywa się nawet słowem. Spuszcza wzrok.

- Poczekam aż przejrzysz na oczy – szepcze w końcu. – Jeśli będziesz mnie potrzebować, to wiesz gdzie szukać.

Odautorsko: Chyba coś zmaściłam w tym opowiadaniu. Nie wiem teraz tylko jak to naprawić, ale pewnie coś wymyślę. Dziękuję za odwiedziny u mnie :) Mam nadzieję, że drugi rozdział dobrze się czytało. A lada dzień pojawię się na Waszych blogach. Muszę tylko z pracą się ogarnąć. Przy okazji też szykuję już coś nowego, gdzie cofniemy się trochę w czasie. No ale to później :) Trzymajcie się ciepło!

14 stycznia 2016

I - W którymś momencie wszyscy podnosimy wzrok i uświadamiamy sobie, że zgubiliśmy się w labiryncie.

Powoli zamykasz ekran swojego służbowego laptopa, zerkając przy tym na zegar wiszący na ścianie. Jest już grubo po godzinie dziewiętnastej. Oznacza to, iż od dobrych trzech godzin powinnaś być w domu. Zamiast tego szukałaś wymówki, by zostać jeszcze trochę dłużej. Zdążyłaś nadrobić chyba wszystkie zaległości w papierach. Odpisałaś też na te maile, na które miałaś odpisać przed dwoma dniami. Przynajmniej nie będziesz musiała kolejny dzień z rzędu słuchać marudzącego prezesa, który podobno ma dość swoich leniwych pracowników. Ciebie jeszcze jakoś toleruje. Może dlatego, że w rzeszowskim oddziale firmy pracujesz dopiero od pół roku. Nie zdążyłaś mu jeszcze podpaść. Ponoć jesteś jego ulubienicą. Pewnie dlatego, że byłaś w stanie załatwić najlepsze miejsca na całym Podpromiu. A może dlatego, że dostałaś tą pracę po znajomości.
Zarzucasz na ramiona zimowy płaszcz. Szyję otulasz szalikiem. Do torebki zgarniasz szybko telefon oraz kluczyki od domu. Opuszczając biuro żegnasz stróża ciepłym uśmiechem, którego nie odwzajemnia. Wychodzisz na dwór, a mroźny wiatr natychmiast wpycha się we wszystkie zakamarki, które nie zostały wystarczająco dobrze osłonięte. Przeklinasz w myślach swój głupi samochód. Nie odpalił tego ranka. Podobnie z resztą jak dwa dni, czy trzy dni temu. Zmuszona jesteś więc udać się na przystanek autobusowy, gdzie zapewne spędzisz pół godziny w oczekiwaniu na transport do domu. Nie chcesz dzwonić po taksówkę. Przyjechałaby zbyt szybko, a przecież nie chcesz jeszcze wracać do domu.
Robisz pierwsze, niepewne kroki w śniegu, który padał dziś przez cały dzień. Żałujesz, że zdecydowałaś się na kozaki na obcasie. Ostrożnie przemierzasz parking. Nie dostrzegasz mężczyzny, który bacznie ci się przygląda, a jego usta zdobi szczery uśmiech. Śmieje się pod nosem, gdy o mały włos nie wywijasz orła, przy czym przeklinasz siarczyście.
- Hej Paula – woła ciebie w końcu. Widząc jego rozbawioną minę masz ochotę powiedzieć co myślisz o Bułgarach, którzy obserwują cierpienie biednej kobiety, ale zamiast tego prychasz pod nosem i idziesz dalej przed siebie.
Słyszysz cichy szum silnika. Chwilę później samochód zatrzymuje się obok ciebie, a szyba opuszcza się powoli.
- Podrzucę ciebie do domu. Przecież nie będziesz sama wracać w taki mróz.
- Dzięki, ale jakoś dam radę.
Chłopak mruczy pod nosem coś o kobietach i ich chorym poczuciu niezależności. Nie wie, że jest jeszcze kilka innych powodów, dla których wolałabyś nie wsiadać do jego samochodu. Patrzy jednak na ciebie tym spojrzeniem, któremu nie potrafisz odmówić. Niechętnie otwierasz drzwi i zajmujesz miejsce pasażera. W samochodzie panuje przyjemne ciepło, więc starasz się nie żałować swojej decyzji.
- Co ty tu robisz? – Pytasz, kiedy wyjeżdżacie na zaśnieżone, rzeszowskie ulice.
- Mieszkam przecież niedaleko. Nie mogłem pozwolić byś wracała sama.
Rozpoznajesz w jego głosie tę chłodną nutę, kiedy myśli o nim. Twoim narzeczonym. Osobie, która już wielokrotnie ciebie raniła, a mimo to w dalszym ciągu jesteście razem. Nikolay jest twoim prawdziwym przyjacielem. Poznaliście się kilka miesięcy temu, ale od razu zaczęliście nadawać na tych samych falach. Teraz nie było rzeczy, której byście o sobie nie wiedzieli.
- Przecież wiesz, że on tego nie robi specjalnie – starasz się jakoś wytłumaczyć brak swojego chłopaka o tej godzinie w Rzeszowie. – Obowiązki.
- Ty się Paula chyba nigdy nie zmienisz – stwierdza Nikolay z rezygnacją, hamując delikatnie przed skrzyżowaniem. – Ale może to dobrze, że ciągle w niego wierzysz.
Jesteś wdzięczna, iż nie użył słowa kochasz, którego tak panicznie się boisz. Dalsza droga do twojego domu mija wam na rozmowie o zbliżającej się, decydującej fazie rozgrywek siatkarskiej PlusLigi. Bułgar również żali się, iż nie udało się jego drużynie narodowej dostać na igrzyska olimpijskie. Ten temat pewnie jeszcze długo będzie wracał. Bo niby jak mogłaś mu pomóc przez jeden wieczór, który jakimś cudem dla niego znalazłaś? A właściwie to on mógł odpocząć od treningów i wypić razem z tobą butelkę dobrego, słodkiego wina.
- W przyszłym miesiącu odwiedza mnie brat – chwalisz się. – Będziesz musiał go poznać. Nie ma takiego drugiego Cichonia na świecie.
- Jeden, wymagający specjalnej troski, siedzi już obok mnie. Nie wiem, czy chcę poznawać drugiego.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu zdobywasz się na szczery śmiech. Nie protestujesz też, kiedy Nikolay zjeżdża do pobliskiej restauracji McDonald’s. Na drive’ie zamawiacie dwie karmelowe latte oraz po kanapce. Nie chcecie wchodzić do środka. W piątkowy wieczór roiło się tam od wielu, potencjalnych fanów siatkówki. Co by powiedzieli, gdyby zobaczyli ich razem?
Od jak dawna interesujesz się siatkówką? Od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś swojego przyszłego narzeczonego. Ty byłaś w pierwszej klasie liceum, on w ostatniej. Tak się złożyło, że nauczycielka wychowania fizycznego zmusiła waszą grupę do obejrzenia rozgrywek szkolnych w siatkówce. Tam wasze spojrzenia spotkały się po raz pierwszy. Kiedy później spotykaliście się na korytarzach, wymienialiście między sobą uśmiechy. Aż w końcu, tuż przed grudniową przerwą świąteczną, zaprosił ciebie na imprezę noworoczną. Nie mogłaś odmówić.
Zaczęliście się spotykać. Zaczęłaś go wspierać. Zostałaś dziewczyną siatkarza.
Dopijasz swoją karmelową latte i patrzysz z niechęcią za okno. Znów zaczyna padać śnieg. Jak tak dalej pójdzie, to zasypie całe miasto. Nie masz ochoty spędzać długich dni w domu tylko dlatego, że nie jesteś w stanie dojechać do pracy.
- Chyba powinniśmy już jechać – Nikolay przerywa milczenie. Niechętnie kiwasz głową. – Paula, odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Dawaj.
- Dlaczego ty ciągle z nim jesteś? Przecież go nie kochasz. I przestań się krzywić. Widzę co się dzieje. Nie jesteś szczęśliwa. Męczysz się. Więc: dlaczego?
- Nie potrafię go zostawić, Niko. To już osiem lat. Uczucia mogą się zmienić, ale wspomnienia pozostają na zawsze.
W jednej chwili zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz w stanie zostawić swojego narzeczonego. Związałaś się z nim na dobre i na złe. Kiedy przeniósł się do Rosji – pojechałaś za nim. Gdy zdecydował się grać we włoskim klubie, nie zastanawiałaś się długo i ruszyłaś za nim. Kiedy cierpiał z powody kontuzji – podnosiłaś go na duchu. Obiecywałaś, że jeszcze będzie grać i to nie koniec jego kariery. Nie mógł być. W szczególności, kiedy w 2009 roku wszyscy usłyszeli o młodym, zdolnym przyjmującym, jakim był Bartosz Kurek.
Odruchowo zaczynasz bawić się pierścionkiem zaręczynowym.

Mieszkanie mieści się na jednym z podrzeszowskich strzeżonych osiedli. Na pożegnanie całujesz przyjaciela w policzek. Ponownie wychodzisz na śnieg i mróz. Otwierasz bramkę kluczem. Mijasz dozorcę, który próbuje uporać się ze śniegiem. Współczujesz mu, ale niestety nie masz wpływu na tą beznadziejną pogodę. Ograniczasz się tylko do mruknięcia pod nosem dobry wieczór. Mężczyzna uśmiecha się do ciebie mimo wszystko, przez co czujesz się nieco lepiej.
Wchodzisz na klatkę schodową. Zaglądasz do skrzynki, w której nie czeka na ciebie ani jeden list. Nie jesteś zaskoczona tym faktem. Wszystkie rachunki przyszły w poprzednim tygodniu. Zdążyłaś już je opłacić. Kierujesz swoje kroki na prawo od windy. Tam bowiem mieszczą się drzwi waszego mieszkania. Te opatrzone numerem pięć.
Naciskasz na klamkę. Drzwi nie stawiają oporu. Bartosz jak zwykle zapomina je zamknąć.
- Dlaczego Penchev przywiózł ciebie do domu?
Wzdrygasz się, gdy słyszysz głos narzeczonego. Odwieszasz płaszcz, licząc przy tym w myślach do dziesięciu.
- Pisałam ci przecież, że mój samochód jest unieruchomiony. Wspomniałam też o tym Nikolayowi, kiedy dzisiaj rozmawialiśmy. Zaproponował, że przyjedzie.
- Pracę kończysz o szesnastej – zauważył. – Dochodzi już dwudziesta pierwsza.
- Zostałam dłużej. Na ulicach jest tyle śniegu, że ciężko jechać powyżej dwudziestu na godzinę.
- Jasne.
Bartosz wraca do oglądania filmu w salonie. Ty bierzesz gorący prysznic, zakładasz pidżamę, kładziesz się do łóżka.
Przez kolejne godziny nie jesteś w stanie zasnąć. Zbyt wiele myśli kłębi się w twojej głowie. W końcu bierzesz telefon, wystukujesz szybko wiadomość. Pojedyncza łza spływa po twoim policzku.
Niko, muszę nauczyć się kochać na nowo. Znalazłam sposób. Przepraszam.

Nie wiesz, że Bułgar również nie może zasnąć. Odczytując twoją wiadomość zastanawia się co odpisać. W końcu ciska telefonem w ścianę. Najnowszy iPhone leży teraz rozsypany w drobny mak.


Odautorsko: Ktoś chce mnie zabić? Bo ja już sama nie wiem dlaczego startuję z tym opowiadaniem. Nie będzie długie. Coś między 5, a 10 rozdziałów. Poproszę o opinie, adresy Waszych blogów i wszystko inne, co chcecie w komentarzach pozostawić. Byle bym wiedziała, że ktoś czyta :)